1 Czerwca 2020r.
Wracamy z Kajtkiem z treningu. Kajtek powłuczy nogami. Wyraźnie zmęczony. Próbuję go trochę zagadywać. Z marnym skutkiem bo warczy na mnie mocno. Czyli sytuacja standardowa zawsze jak jest głodny. Pora trochę zbyt wczesna na kolację więc uznałem że skoro nie jada zbyt często słodyczy, czym prędzej trzeba mu dać batona. Podchodzę do niego siedzącego na fotelu w swoim pokoju, podaję batona na co on z wściekłością wyrzuca go do kosza i opierdziela mnie:
- Nie chcę batona! Cały czas pakujesz we mnie czekoladę! Wolę sobie zjeść prawdziwą kolację! Na przykład kanapkę z serem, szynką i pomidorem!
Z jednej strony trochę się wkurzyłem bo wyrzucanie jedzenia do kosza nie mieści mi się w głowie. Jego też uczę szacunku do pożywienia. Poza tym dość agresywne zagranie z jego strony. Ustawiłem go do pionu od razu.
Z drugiej jednak strony, w środku, pękałem ze śmiechu. Nie słyszałem o innym dziecku, które głodne, odmawiałoby batona czekoladowego. Mało tego! Jeszce całkiem słusznie protestowało na rzecz zdrowego odżywiania.
I jeszcze to moje zdziwienie na całą sytuację. Przecież nigdy nie namawiałem go do jedzenia słodkiego. Póki co, nie zwariowałem.