czwartek, 6 czerwca 2019

Rozrywany celebryta.

01.06.2019r.
Tym razem historia nie koniecznie stworzona przez Kajtka ale za jego sprawą.

Rozgrywki w Turnieju Daichamana w Trzebownisku Kajtka drużynie w tym roku poszły spektakularnie dobrze. Wygrali właściwie wszystkie mecze. Niektóre nawet 12:0. Pierwsze miejsce w najmocniejszej grupie. Następny krok to finały miejskie, od których wiele zależy bo dalej już finały ogólnopolskie w Wałbrzychu. Gruba sprawa. 1 czerwca miało się okazać czy zakwalifikowali się do finałów miejskich. Jak się okazało, bez problemu. 8 czerwca planowane finały. Po rozgrywkach 1 czerwca podchodzę do trenera z informacją że Kajtka niestety nie będzie przez najbliższy tydzień na treningach i że wraca 9 czerwca bo jedzie z mamą na Zakhyntos co mieli zaplanowane jeszcze w kwietniu. Szkoda że trener o tym nie wiedział wcześniej. Chociaż i tak nie wiele by to zmieniło bo, jak się okazuje, składu a więc i bramkarza nie można zmienić po trzecim  tygodniu rozgrywek a akurat mamy 7 tydzień. W efekcie trener zbladł i nie na żarty się zmartwił. Był wkurzony ale mimo to zachował zimną krew. Opanowany gość a jednak miało się wrażenie że w środku szlag go trafia. W sumie nie potrzebnie się mieszałem. Ostatecznie to nie ja powinienem o tym informować. Chciałem pomóc. Trudno. Wyszło jak wyszło. Dobrze że ktokolwiek mu powiedział. Inaczej dowiedziałby się na dzień lub dwa przed turniejem. Z tą myślą i słowami otuchy się pożegnaliśmy.
Kajtek już wcześniej nie był uradowany wycieczką, mimo że uwielbia podróżować. Tym razem miało go ominąć całe mnóstwo atrakcji, które ceni najwyżej jak to możliwe. W poniedziałek: Dzień Sportu w szkole czyli granie z kolegami z klasy w piłkę przez cały dzień. Wieczorem trening z drużyną. Wtorek, trening bramkarski. W środę i czwartek znowu trening z drużyną. No i w sobotę FINAŁ... o którym chyba wtedy jeszcze nie do końca wiedział. Był smutny i nieco bezradny.
Niedługo trzeba było czekać. Kilka chwil później sms od trenera: "Tak się zastanawiam :-) Może zbierzemy środki na pokrycie rezerwacji a Kajtek zostanie w Polsce?"
Przekazałem te informacje mamie Kajtka. Stwierdziła że nic na to nie poradzi, że rezerwacje miała wcześniej i nie będzie odwoływać na dzień przed wyjazdem.
Mój tato, dziadek Kajtka, jak się dowiedział o sytuacji, sam chciał zapłacić za rezerwację w całości, żeby tylko Kajtek został i grał w jednym z ważniejszych meczów w dotychczasowej jego karierze.
Wpadłem na pewien pomysł, więc wysłałem wiadomość do mamy Kajtka: "Wszyscy przeżywają że Kajtek nie będzie na finale... Nic mu nie mów... Ale... Jakbyśmy znaleźli samolot bez przesiadki w piątek to wsadziłabyś go do samolotu a ja bym go odebrał na lotnisku... Ok?" Skwitowała temat dość jednoznacznie: "Chyba zwariowałeś, trudno trener musi sobie poradzić ja nie będę go narażać na stres samodzielnego lotu. I tak się stresował tym lotem. Poza tym zadzwoń do trenera i powiedź mu żeby chłopaki z drużyny nie napastowali go SMS bo jeszcze bardziej będzie przeżywał.
Odpuściłem. Głownie dlatego że nie znalazłem bezpośredniego lotu z Zakhyntos do okolic Rzeszowa wliczając w to Polskę, Słowację i Ukrainę. Najbliższy bezpośredni lot w piętek był do Wiednia z resztą za 30 euro. Bardzo daleko. Mijało się z celem. Rozbawiła mnie też kwestia związana z rzekomym lotniczym stresem Kajtka. Lubi latać i się tego nie boi za to ona owszem... Czyli przeniesienie... Zobaczymy jak zakończy się historia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz